Ferrari, porsche, bentley, rolls-royce, willa z basenem na wyspie, 50 dziewczyn w bikini i wino co najmniej kilka razy starsze niż my.
Tą wizją świata bogatych karmią nas media. Czy jednak milionerzy i miliarderzy rzeczywiście żyją własnie w ten sposób?
Ciekawą historię podał Bartek:
http://www.mentora.pl/grupy/rozwoj-osobisty/rozsadny-wybor-klasa-srednia-4#comment-415
Książka "Sekrety amerykańskich milionerów" wydana przez Fijorr Publishing pokazuje wyniki badań przeprowadzonych na tysiącach milionerów. Zostały one zlecone przez najdroższe marki świata.
Co się okazało?
Tylko 1% nabywców bentleya to milionerzy.
Statystyczny amerykański milioner zarabia nieco ponad $120 000 rocznie i nie wydał na garnitur więcej, niż $300.
Piją częściej piwo niż stare wino.
Mieszkają na dobrym osiedlu, które jednak nie należy do najdroższych.
Nie chwalą się pieniędzmi. Często to skromni, mili, szczęśliwi, inteligentni ludzie, którzy potrafią odłożyć konsumpcję w czasie. Jeżdżą fordem, wyjątek dotyczy bankietów, dokąd wybierają się bardziej luksusowymi pojazdami, choć też nie zawsze.
Skoro tak, to w jakim celu zostali milionerami i posiadają firmy, skoro żyją na podobnym poziomie, co reszta społeczeństwa, no, trochę lepszym.
Dlaczego?
Może z pasji do zarabiania pieniędzy. Bo inaczej po co im miliony, skoro żyją tak, że bez fortuny ich życie niewiele by się zmieniło?
Lub dla czystego zabezpieczenia, że gdyby nie mogli nagle zarabiać, to są w stanie wiele lat żyć na tym samym poziomie bez problemu.
Co do efektownej kolekcji aut, to wszystko jest dla ludzi. W życiu warto mieć pasję. A słowo "pasja" należy odróżniać od słowa "kaprys", gdzie naprawdę zbyt wielu ludzi uważa te słowa za synonimy.
Jeśli ktoś kocha maybachy, niech je kupuje. Zbierze kolekcję, pojeździ, popodziwia, a w razie potrzeby sprzeda kolekcjonerom.
Wino - koneserzy też istnieją. Każemy im pić piwo?
Willa z basenem na wyspie i dziewczyny w bikini.. tego już nie będę usprawiedliwiał, bo sam nie rozumiem.
Uri Geller gdy zdobył fortunę, też wpadł w manię konsumpcjonizmu - kupował dosłownie wszystko. Bo mógł.
Jak napisał kiedyś, o ile pamiętam, Witold Wójtowicz, pieniądze też są energią, z którą nie każdy może sobie poradzić.
Ale to już temat na inny wątek, że cenę za fortunę trzeba zapłacić. Ciężką pracą zanim się ją zdobędzie lub wodą sodową i stoczeniem na dno, jeśli nadejdzie bez wysiłku i zbyt szybko.
Łukasz:
Ej tam, rozumiesz :).
Czyli zmierzamy do tego, że milionerzy po prostu lubią to, co robią, przyzwyczaili się, kochają tę niezależność. I mimo wszystko łatwiej znaleźć nieszczęśliwego etatowca niż nieszczęśliwego przedsiębiorcę osiągającego sukcesy.
Na to wygląda. Niezależność daje poczucie bezpieczeństwa. Mniej stresu, mniej zmartwień.
Wielu przedsiębiorców ma hobby. U niektórych jest to pomnażanie pieniędzy, nawet kosztem poziomu własnego życia, a u innych w drugą stronę - drogie pasje, jak sporty ekstremalne, szybkie samochody, wina z dobrych roczników czy kupowanie wysp.
Podoba mi się też pasja niektórych w budowaniu start-upów. Tworzą projekt od zera, inwestują, a potem zostawiają komuś jako niezależną w pewnym sensie firmę i dalej tak samo. Dzięki temu młodzi, ambitni ludzie mają szansę na start, mentoring, wsparcie finansowe, a inwestor się po prostu dobrze bawi ucząc ich.
Co kto lubi. Niektórzy kochają po prostu działanie w mikrofirmach, a inni działają cały czas z tym samym i nikomu nie sprzedają.
Dodaj nowy komentarz